top of page

„Superman (2025)” – Świetny bohater w tandetnej pelerynie [RECENZJA BEZ SPOILERÓW]

Mateusz Andrzejewski

30 sie 2025

W świecie filmów o superbohaterach nastał nowy rozdział. Mamy bowiem do czynienia z restartem uniwersum DC, którego początek przypieczętowała najnowsza produkcja od Jamesa Gunn’a, obecnego właściciela DC studios. Mowa oczywiście o kolejnej reinterpretacji najbardziej rozpoznawalnego herosa w obcisłym stroju, czyli Supermena. Film ten jeszcze przed premierą wzbudził niemałe zainteresowanie i obudził ogromne nadzieje wśród fanów komiksów na całym świecie. Czy produkcja sprostała zatem oczekiwaniom widzów? Czy jest to godne otwarcie nowego uniwersum? I jak nowy Supermen wypada na tle wizji zaprezentowanej przez Zacka Snydera? 

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że choć jest to pierwszy film o nowym Supermanie to zdecydowanie odbiega on od schematu typowego origin story. Nie poznajemy początków Clarka Kenta od momentu jego narodzin, jak było to chociażby w ,,Człowieku z stali". Zamiast tego jesteśmy wrzuceni w sam środek akcji, gdzie Superman jest już w pełni ukształtowanym i rozpoznawalnym bohaterem. Taki zabieg choć może niektórych widzów wprawić w dezorientację jest moim zdaniem całkiem odświeżający.

W tej produkcji warto pochwalić także zgrabnie rozplanowane tempo fabuły. Mimo, że jest ono niezwykle szybkie i wypełnione akcją, to ani przez moment nie czujemy się zagubieni i jesteśmy w stanie zrozumieć to co dzieje się na ekranie. Niestety uważam, że jest to także miecz obosieczny. Wprowadzenie do filmu jest niezwykle dynamiczne i pełne ekspozycji, więc już w pierwszym akcie poznajemy właściwie całą fabułę i główną intrygę. Nawet pojawienie się pomniejszych twistów w późniejszych scenach nie zmienia tego, że cała produkcja jest mocno przewidywalna.

Jednak w mojej opinii całą tę mało zniuansowaną fabułę ratują niezwykle barwni bohaterowie, w tym sam Supermen. W porównaniu do wersji Zacka Snydera nie jest nam prezentowany jako wielki mesjasz i zbawca ludzkości, a raczej jako ktoś bardziej przyziemny i bliski nam. Clark Kent w nowej odsłonie popełnia masę błędów, zmaga się z wieloma wątpliwościami i pomimo swoich potężnych, nadprzyrodzonych zdolności jest niezwykle wrażliwy. Do tego stopnia, że potrafi go zranić nie tylko kryptonit czy nowoczesna broń, ale także zwykłe słowo pogardy. Jest też przy tym niezwykle prostolinijny i bezkompromisowy, przez co mimo bijącej od niego dużej naiwności, jesteśmy w stanie uwierzyć w jego chęć ratowania ludzi i czynienia dobra.

Dużo kolorytu tej postaci dodaje też wcielający się w nią David Corenswet, które w mojej opinii wypadł niezwykle charyzmatycznie i widać, że naprawdę dobrze czuje się w tej roli. Świetnie ogląda się także jego zawiłą relację z Lois Lane (Rachel Brosnahan), która w odróżnieniu od poprzednich wcieleń tej bohaterki jest sprawcza i pewna siebie. Bije od niej charakter prawdziwej dziennikarki, która ponad wszystko ceni rzetelność i konsekwentne dążenie do prawdy. Lois jest także niezwykle istotna dla fabuły, ponieważ to między innymi jej działania przyczyniają się do zdemaskowania planów głównego antagonisty.

I tu płynnie przechodzimy do Lexa Luthora (Nicholas Hoult), który jako przerysowany i arogancki złoczyńca moim zdaniem idealnie pasuje do wykreowanej przez Gunn’a wizji. Najbardziej w tej postaci podoba mi się jednak to, że stanowi ona zupełne przeciwieństwo głównego bohatera. Lex, jak przystało na klasyczny czarny charakter, jest zły i zazdrosny aż do szpiku kości i stara się za wszelką cenę zostać wszechpotężnym geniuszem, którego nic nie ogranicza. Z kolei Supermen wcale nie dąży do ideału, a jego największą motywację do życia i dokonywania wielkich czynów stanowią bliscy mu ludzie. 

Mówiąc o bohaterach nie sposób nie wspomnieć też o niesfornym Krypto, który choć zdecydowanie nie należy do psów idealnych to mimo wszystko jest niezwykle oddany Clarkowi Kentowi i jego przyjaciołom. Mamy tu zatem kolejną postać, która pomimo wielu wad ma jednak złote serce. Myślę, że James Gunn miał całkowitą rację opisując go w wywiadzie na kanale Josh Horowitz Clips jako ,,najlepszego najgorszego psa”. 

Niestety o ile najważniejsze postacie zostały wyreżyserowane naprawdę dobrze, tak pozostali bohaterowie w mojej opinii trochę kuleją. Za mało czasu ekranowego dostała zarówno sama rodzina Kentów jak i członkowie Gangu Sprawiedliwości. Ci ostatni choć mają zgrabnie napisane dialogi i wyraźnie czuć chemię w trakcie ich wzajemnych sprzeczek, nie mieli jednak szansy na pokazanie swoich charakterów i motywacji. Być może jest to zabieg celowy by rozwinąć te postacie w kolejnych filmach, jednak osobiście nie uważam tego za dobre rozwiązanie.  

Ale tym co najbardziej wybijało mnie z rytmu w trakcie sensu ,,Supermena” jest jego strona wizualna. Nie byłbym fair gdybym nie pochwalił zastosowania ciekawego montażu i wprowadzenia wielu elementów praktycznych, takich jak na przykład zdalnie sterowane roboty. Jednak odbiór całości zdecydowanie psują efekty komputerowe, które są naprawdę średnie i niedopracowane. Widać to szczególnie w scenach akcji oraz na zbliżeniach. Szczerze mówiąc dziwi mnie to w kontekście tego jak reżyser pieczołowicie starał się wykreować świat przedstawiony w filmie i jak wiele serca włożył w cały projekt. Przypuszczam, że taki stan efektów cyfrowych, wynika po prostu z presji czasu, którą studio narzuciło na postprodukcję, co niestety wśród blockbusterów od kilku lat jest powszechnym zjawiskiem.

Nie podobał mi się również ogólny grading kolorystyczny i oświetlenie. Niektóre kadry, a przede wszystkim te nagrane w pełnym słońcu, wydają się prześwietlone i niewyraźne co bardzo rozprasza i dekoncentruje. Średnio przypadły mi do gustu także stroje, które dość mocno kojarzą mi się z estetyką Marvela. Ponadto sama ich faktura, w porównaniu do tylu innych nowoczesnych kostiumów, do których przyzwyczaiło nas kino super-bohaterskie, wypada dość gumowo i staroświecko. Doskonale zdaje sobie sprawę, że James Gunn chciał stworzyć zupełnie inny obraz Supermena od niezwykle ponurej i poważnej wizji Snydera, jednak wykonanie tego pozostawia wiele do życzenia. Choć w wielu aspektach nowa produkcja przerasta ,,Człowieka ze stali” to moim zdaniem od strony wizualnej i ogólnego klimatu, film Warner Brothers wypada o wiele lepiej. 

Supermenowi Jamesa Gunn’a daleko do ideału, ale mimo wszystko jest to naprawdę pozytywna, zabawna i ciepła produkcja. Zaprezentowała nam gamę niezwykłych i obiecujących postaci, które jestem pewien, jeszcze nie raz zabłysną w kolejnych filmach z tego uniwersum. Pomimo niedociągnięć i kiepskich efektów specjalnych, odbiór tej produkcji wśród wielu widzów jest bardzo dobry (potwierdzają to oceny z takich serwisów jak Rotten Tomatoes: 83% czy IMDb: 7,6/10). Co więcej, wydaje mi się, że dwugodzinny seans, dzięki wartkiej akcji, trzyma w napięciu do samego końca i to pomimo oklepanej fabuły.

Osobiście uważam, że jest to całkiem porządne otwarcie dla nowego świata superbohaterów, a film jest miłym zaskoczeniem w porównaniu z ostatnimi nieudanymi projektami DCEU. Mam nadzieje, że James Gunn i jego współpracownicy nie zmarnują dobrej passy i już w najbliższym czasie zaskoczą nas kolejnym, filmowym widowiskiem. 

Korekta: Dominika Podlaska

Polformance

  • Instagram
  • Facebook
  • YouTube

©2023 wykonanie Polformance. Stworzono przy pomocy Wix.com

bottom of page